Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.:
STARE BABICE
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

To trzeba przeczytać!!!!

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna -> TEMATY ARCHIWALNE 2008
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 14:29, 27 Sie 2008    Temat postu: To trzeba przeczytać!!!!

Pasztet strasburski to danie bardzo eleganckie i kosztowne. Kucharze powiadają, że miły smak zepsuć można na cztery sposoby. Chłop może podać ptakom złą karmę (powinien dawać jęczmień z dodatkiem migdałów). Rzeźnik może zalać gęsią wątrobę żółcią przy wycinaniu. Kucharz może przegapić żyłę lub ścięgno w trakcie czyszczenia. Wreszcie klient może nieumiejętnie foie gras przyprawić (powinno się sypać wyłącznie sól, pieprz, ewentualnie gałkę muszkatołową).

Parlament strasburski to miejsce bardzo eleganckie i kosztowne (dla podatnika). Odwiedziliśmy deputowanych i ich asystentów w ostatnich roboczych dniach sezonu 2007/2008. Nie pytaliśmy o sukcesy i porażki - o tym sami opowiadają. Pytaliśmy, czego się wstydzą: w swoim i kolegów imieniu.



Oto cztery rzeczy, które psują miły smak europejskiego parlamentaryzmu.

1. WYKRĘCAJĄ SIANKO

Poseł Zwiefka zwiewa przed niemiecką telewizją

23 maja, wczesny ranek. Słynny szklany gmach Parlamentu Europejskiego prawie pusty. Na korytarzu na piętrze, obok jednej z sześciu wind, stoją przed drzwiami do kwestury dziennikarze niemieckiej telewizji RTL - reporter Thomas Meier i towarzyszący mu koledzy: kamerzysta z dźwiękowcem.

- Europejski deputowany zarabia średnio

14 727 euro miesięcznie, to oznacza więcej, niż odbiera jakikolwiek poseł w jakimkolwiek kraju - mówi Meier do kamery. - Niektórzy wybrańcy narodów niewiele za te pieniądze robią. Postanowiliśmy sprawdzić w Strasburgu, kto przybywa tutaj wyłącznie po pieniądze.

Jest piątek, parlament już nie obraduje. Sesje - zaczynające się w poniedziałek - zamykane są zawsze w czwartek. Sala obrad jest nieczynna, ale czynna jest kwestura. Tu posłowie składają podpisy, by "zrealizować dietę dzienno-pobytową", dodatkowe 284 euro za dzień. Teoretycznie ktoś z parlamentarzystów może mieć w piątek jakieś służbowe spotkanie w tym gmachu - w takim wypadku wypłata się należy. Tego ranka jednak żadnych spotkań nie widać .

Ale oto ktoś wjeżdża windą na piętro!

To Tadeusz Zwiefka, niegdyś prezenter "Wiadomości", dziś europoseł Platformy Obywatelskiej. Sprawia wrażenie spieszącego się na samolot, który czegoś tu zapomniał: na ramionach płaszcz, w ręku walizka na kółkach. Wchodzi do kwestury, podpisuje się na liście obecności i wychodzi. Gdy powrotną drogę zastępuje mu niemiecka ekipa, wciska klawisz przywołujący windę, a potem wyciąga komórkę starając się sprawiać wrażenie zajętego.

- Co pan tu robi tak rano z walizką? - Meier kieruje pytanie po angielsku wprost do ucha pochylonego nad klawiaturą Zwiefki.

- It's not your business! - Polak jest wyraźnie zdenerwowany. Przestępuje z nogi na nogę, czekając na windę.

- Czy przyszedł pan do gmachu tylko po to, żeby podpisać listę i wziąć pieniądze?

Winda się ślimaczy, Niemiec powtarza pytanie, kamera pracuje. Zwiefka wypala w końcu: - Spieszę się na samolot, bo mam dzisiaj pracę w swoim okręgu wyborczym!

- Ale dniówka nie jest po to, żeby pan pracował w okręgu, tylko za posiedzenie w Strasburgu. Tak mówi regulamin - dziennikarz nie poddaje się łatwo.

Ding-dong! Winda przyjechała! Polak wskakuje do środka i uruchamia przycisk zamykający drzwi. Meier zostaje na korytarzu. Zwracając się do kamery, przypomina widzom RTL, że deputowani zarabiają miesięcznie więcej niż sama kanclerz Merkel, a potem rzuca do kamery pytanie: "Czy nie czas już ukrócić to rozdawnictwo pieniędzy?".

Trzy tygodnie później jego materiał ukazuje się w telewizji i w internecie. Zwiefka kandydował z Bydgoszczy i tam też organizuje konferencję, na której tłumaczy, że wziął pieniądze za piątek, bo - choć pracę skończył w czwartek - nocował jeszcze w Strasburgu i dopiero w piątek po dwunastej w południe wylądował w Polsce.

- Gdyby w czwartek wieczorem był samolot ze Strasburga do Warszawy, tobym nim wrócił. Ale nie ma. Dlatego zaliczyłem sobie dzień kolejny.


Poseł Masiel i asysta z gminy Budzyń

Zwiefka, jak każdy z 785 europosłów, średnio cztery razy w miesiącu przemieszcza się między swoim okręgiem wyborczym, Strasburgiem i Brukselą. Parlament Europejski obraduje we Francji, ale komisje zbierają się w stolicy Belgii. Każdy parlamentarzysta (przynajmniej teoretycznie) zasiada w jednej lub dwóch komisjach, więc wszyscy oblatują oba miasta. Razem z nimi z Brukseli do Strasburga i z powrotem przenosi się cała biurokracja. Specjalny pociąg oraz przeszło kilometrowa kawalkada ciężarówek i furgonetek przewożą 2-3 tysiące asystentów i sekretarek oraz tony specjalnie przystosowanych i zabezpieczonych skrzyń z dokumentami. Jeden 500-kilometrowy kurs między Belgią a Francją kosztuje europejskiego podatnika przeszło 200 tys. euro.

Ile kosztuje sam poseł - to tak trudne pytanie, że nawet asystent Zwiefki Jakub Mikołajczak nie jest w stanie tego zliczyć. Zasadniczo deputowani dostają co miesiąc tyle, ile płaci się posłom w macierzystych parlamentach narodowych. Polacy - ok. 10 tys. zł. Do tego 54 tys. zł na płace asystentów i 13 tys. na wydatki biurowe. Plus diety, ryczałty podróżne, zwroty za bilety na imprezy, nagrody dla personelu, okolicznościowe zapomogi, pożyczki do umorzenia itp.

- Większość tej kasy, od diet, przez przejazdy, po wydatki na mityngach, rozlicza się tu na zasadzie zaufania - opowiada Robert Golański, asystent przewodniczącego parlamentu Hansa--Gerta Pötteringa. - Poseł mówi, że miał wydatek, i potwierdza to podpisem.

- To daje nieograniczone możliwości przekrętów - zauważamy. Popijamy z Golańskim kawkę w holu na piętrze budynku w Brukseli.

- Mnie nie wypada mówić na ten temat, szczególnie w kontekście Polaków... Znajdziecie lepszych rozmówców w tym gmachu.

"Lepszy rozmówca", młody, elegancki eurokrata, jeden z około 5 tysięcy asystentów poselskich, tłumaczy: - Podstawowe kategorie przewałek są takie: bierze się dietę za dzień, w którym się nie pracuje.

- To już wiemy.

- Następny patent to wydatki na obsługę biura. Regulamin przewiduje prawie 20 tysięcy euro na pensje i tak zwaną rzeczówkę. Zatrudnia się więc na umowę-zlecenie fikcyjne postacie albo rodzinę, albo kogokolwiek, kto weźmie dziesięć procent za to, że jest słupem, a resztę odda.

Europoseł z listy Samoobrony, 44-letni Jan Masiel (Małopolska), zatrudnił jako asystentkę

26-letnią Agnieszkę, przyjaciółkę i matkę jego dziecka. Pensja dla kobiety: 2 tys. euro. Sprawa nie wydałaby się nigdy, gdyby poseł nie domagał się od parlamentu kolejnych 3 tys. - na jej dojazdy. Sęk w tym, że Agnieszka nie musiała jeździć - przynajmniej teoretycznie mieszkała w Brukseli. Ktoś w kwesturze to zauważył i Masielowi grzecznie odmówiono. Nie poddał się; złożył wniosek o wy-płacenie asystentce 4 tys. premii ekstra za dobrą pracę. W czasie, gdy to robił, poza Agnieszką pracowało dla niego jeszcze kilkoro innych młodych ludzi, głównie rolników z gminy Budzyń.

- Ale nie tylko Polacy tak robią... - zaznacza elegancki eurokrata. - Anglicy regularnie zatrudniają w biurach żony, córki i zięciów. Mówią, że to wyspiarska tradycja - pracować z tymi, którym się ufa.

Poseł Wierzejski bierze kasę na akademię w kanciapie

- Wróćmy do kategorii przewałek - prosimy naszego młodego rozmówcę.

- OK. Duże siano da się wykręcić na lewych fakturach. Są fundusze na gadżety reklamowe, na organizację wystaw, na odczyt, na wszelkie eventy. Wystarczy zamówić 5 tysięcy wazoników z logo Unii i kłosem przeznaczonych - powiedzmy - na cykl imprez dożynkowych. Cena jednego - niech będzie 5 euro. Zaprzyjaźniona firma robi takich nie 5 tysięcy, ale 5. 2 się postawi w biurze, na półce, by każdy widział, że są,

2 się da sekretarkom w kwesturze, a 1 sąsiadowi z ławy w komisji. A faktura na 5 tysięcy sztuk daje 25 tysięcy eurasów. Do podziału między firmę wazonikową i posła. Dobre, nie?

- Dobre. Jeszcze jakieś sposoby?

- No, może jeszcze konferencje... Wtedy już w ogóle nie ma w kosmosie śladów, na co kaska wyszła, są tylko koszty do rozliczenia.

Wojciech Wierzejski (Mazowsze), były już europoseł LPR, wydał 48 tys. euro na zorganizowanie przez Młodzież Wszechpolską tuzina konferencji o bezsensie uchwalania eurokonstytucji, 12 tys. euro na szkolenia przyszłych liderów politycznych w Akademii Orła (uczelnia była faktycznie kanciapą w bloku na Bemowie) i kolejne 48 tys. na książeczkę "Odrzućmy unijną konstytucję".

- To dość typowe, że nadużycia finansowe zdarzają się głównie wśród posłów eurosceptycznych - mówi Jacek Protasiewicz (Wrocław), były szef sztabu wyborczego Donalda Tuska, dziś deputowany z PO. - Oni nie mają przekonania do Europy. Traktują parlament instrumentalnie. Najgłośniej krzyczą, że Unia jest zbiurokratyzowana i skorumpowana, a potem nadużywają możliwości, jakie daje im mandat. A trzeba pamiętać, że tu system jest zbudowany na zaufaniu. Nikt nie zakłada, że poseł, który dostaje pieniądze na prowadzenie biura czy zatrudnienie asystenta, będzie oszukiwał. To krępujące dla wszystkich wykazywać takie oszustwa, trudno też podjąć jakieś działania dyscyplinujące. Szef partii, z ramienia której mandat sprawuje deputowany, jest w kraju, ma inne problemy. Dziennikarze też nie patrzą tu na ręce tak jak w Polsce.

Józef Pinior (Wrocław, kiedyś "Solidarność", dziś lewica) potwierdza ostatnią diagnozę: - Gdy organizuję w Brukseli konferencję dotyczącą integracji europejskiej, dziennikarzy mogę policzyć na palcach jednej ręki. A kiedy organizuję konferencję we Wrocławiu i dotyczy sprawy krajowej, przychodzi kilkudziesięciu. Interesuje was polskie podwórko, europejskie tylko przy okazji wyborów albo afer.


2. ROBIĄ WIOCHĘ

Poseł Chruszcz wzywa policję, bo go okradli

- Na szczycie pierwszej piątki skandali umieściłbym książkę posła Giertycha - mówi Robert Golański.

Maciej Giertych, tata byłego wicepremiera, wydał za pieniądze Parlamentu Europejskiego broszurę pt. "Wojna cywilizacji w Europie". Opatrzył ją logo sponsora i polecił asystentom wrzucić do skrzynek, z których koledzy deputowani pobierają materiały służbowe.

W 30-stronicowym skrypcie ze swym portretem na okładce autor pisze, że Żydzi to dziwaczna rasa, nie rasa, wyizolowana na własne życzenie i żerująca na bogatych społeczeństwach. Separują się, sami tworzą getta, a potem jeszcze mają pretensje, że ktoś im krzywdę robi.

- Jezus, Maria, co tu się działo! - młody eurokrata, z którym spotykamy się w parlamentarnej palarni, opowiada, gestykulując żywiołowo. - Rząd Francji zażądał, jak to określili, zaprowadzenia tutaj porządku... Przewodniczący parlamentu wezwał Giertycha, a potem, na posiedzeniu plenarnym, odczytał mu naganę. Pierwszy raz w historii takie coś się zdarzyło. Francuskie gazety pisały o polskim antysemicie. Takiego pasztetu nie było nawet po tym, gdy poseł Golik zgwałcił prostytutkę.

- Tę historię znamy.

- To wam opowiem co innego: raz panowie z LPR-u wezwali policję na salę obrad. Bo najpierw Sylwester Chruszcz i ligowcy postawili sobie polskie flagi w ławach, przy swoich miejscach. Dość dziwne to było dla innych, bo tu oficjalnie nikt nie reprezentuje swego kraju, tylko frakcję. Tak jak i w Polsce, przecież poseł w Sejmie też reprezentuje PiS czy Platformę, a nie Olsztyn czy Sieradz. Nieważne... chciałem powiedzieć, że jakiś woźny te flagi ligowcom zmiótł po obradach. Może myślał, że to gadżety. A ci rano dzwonią po policję i zgłaszają kradzież. Parlament jest eksterytorialny, policjanci przyjechali i się meldują na bramce, nikt nie wie, co robić, ogólny ambaras. Oparło się o przewodniczącego.

Poseł Golik pije z niegrzecznymi dziewczynkami

Sylwestra Chruszcza, w Europie deputowanego niezrzeszonego, w kraju - przewodniczącego LPR, spotykamy w polskiej restauracyjce na wąskiej rue de Treves w Brukseli. Uliczka prowadzi do placu Luksemburskiego, przy którym stoi budynek komisji parlamentu. Plac wypełniają cukiernie i eleganckie kawiarnie, ale Polacy rzadko tam chodzą. Jadają raczej U Pani Basi. Łatwo tu trafić - polskie oko od razu wyławia neon piwa Żywiec nad wejściem, a ucho radosne okrzyki: "Zdrówko!".

- Fantastyczne imprezy się tam odbywają, niejeden się przespał na stole - zachęcał do odwiedzin nasz elegancki eurokrata. - Posłów z bagna łatwiej spotkać u Basi niż na komisjach.

- Z jakiego bagna?

- Tak się tu mówi, to z francuskiego. Znaczy tyle, co po polsku "plankton polityczny". To ci, którzy nie mają w parlamencie nic do roboty, bo i tak nikt z nimi nie gada. Tu się robi politykę mniej przez głosowania, a więcej przez negocjacje. Ale negocjują wielkie frakcje. Bagno jest nieme.

- Kto jest bagnem?

- Przede wszystkim Chruszcz i Giertych, bo wystąpili ze swoich frakcji, więc nikt ich na żadne rozmowy nie zaprosi. Także większość z LPR-u i Samoobrony, ich frakcje się nie liczą. Niewiele też ma PiS do gadania. Brutalna prawda jest taka, że tylko trzy siły coś znaczą: demokraci, socjaliści i liberałowie. Czyli z Polaków: Platforma, PSL i lewica. Między sobą rozgrywają, bo mają w sumie 600 głosów, czyli cztery piąte całości.

U Pani Basi pojawiamy się w poniedziałek

14 lipca. Właśnie zaczął się ostatni przed wakacjami cykl posiedzeń komisji. W mikroskopijnym ogródku wystawionym na chodnik poseł Bogdan Golik, który tłumaczył kiedyś, że prostytutkę podsunął mu rosyjski wywiad. Zasłuchane dziewczyny popijają wódkę z sokiem.

W głębi sali poseł Chruszcz łyka kuflowe piwo w towarzystwie kobiety i mężczyzny. Mówią tak głośno, że nie sposób nie słyszeć. Temat: "Co dalej z LPR-em i Romanem Giertychem?". Konkluzja: Roman się skończył, ludzie go źle kojarzą, sztandar LPR-u trzeba z honorem zwinąć, bo inaczej partia podzieli los ZChN i KPN. Czas wymyślić jakiś nowy polityczny byt, bo kraj czeka na ożywczy pomysł. Wybory do Brukseli za rok, kto się nie załapie, ten frajer.

Słuchając przemowy Chruszcza, studiujemy menu. Polski bigos, czyli choucroute, kosztuje U Pani Basi 9,5 euro. Za 4,50 można zamówić żurek - potage. Zamawiamy. Przez otwarte drzwi do wypełnionej sosnowymi ławami salki wpada ciepłe powietrze. W lipcu i sierpniu słońce w Brukseli zachodzi dopiero o 21, wieczory są przyjemne, knajpki i knajpeczki działają do rana. Od stolika posła Golika niesie się śpiew przerywany chichotami. Właśnie przyszły kolejne dwie dziewczyny. Gdy dobrze po zmierzchu wychodzimy z lokalu, kłócą się, która ma wezwać posłowi taryfę.


Poseł Tomczak filmuje

- Wzywanie taksówki to rzeczywiście problem - śmieje się posłanka Lidia Geringer de Oedenberg, z domu Ulanowska, z listy SLD, a tak w ogóle: z Wrocławia. - Wielu kolegów posłów prosi mnie często o tę przysługę. Nie znają francuskiego, po angielsku ledwo co dukają. Bułgarzy i Rumuni na przykład są pod względem językowym dużo lepiej od Polaków przygotowani. Moi koledzy, gdy już wsiądą, potrafią powiedzieć taksówkarzowi "airport" albo "parlament", ale kiedy kierowca zapyta o szczegół - jest kłopot.

- Gorsze, że wrzucają do aparatów biletowych czy z napojami złotówki zamiast eurasów - nasz młody eurokrata robi kwaśną minę. - Jednemu zawsze brzęczą drobne złote w marynarce. Przywozi z Polski, kupuje potem dzieciom batoniki w automacie. Na kilogramy. Inny, już kto tam - nieważne, mydełka i szamponiki z hoteli zabiera. Nawet te kapcie jednorazowe wziął, jeszcze z logo hotelu były. Wiocha się zrobiła na lotnisku. Miał nożyczki w bagażu osobistym, może cążki do paznokci, no, zapomniał, biedny. Przy prześwietleniu, na VIP-owskim przejściu, ochroniarz zauważył. Kazali mu otworzyć torbę, obok dwaj posłowie niemieccy stali i Anglik. A ten za parawanem z wora wywala z dziesięć szamponików. Na każdym logo hotelu. I jeszcze papucie wypadły... Niemcy kamienne miny, patrzą tylko po sobie, Anglik się śmieje.

Witold Tomczak, poseł z listy LPR (Wielkopolska), od początku kadencji chodzi na posiedzenia z kamerą i filmuje "na pamiątkę" obrady. Koledzy śmieją się, że jest korespondentem TV Trwam.

- Sfilmował sobie nawet "Katyń", kiedy mieliśmy tutaj premierę - mówi eurokrata. - Ochroniarz zwracał mu uwagę, że to niepożądane, ale pan poseł nie zrozumiał po francusku.

3. BIJĄ PIANĘ

Poseł Golik interpeluje coraz mocniej

Marta Redlak, przystojna brunetka z biura frakcji demokratów, umawia się z nami w lubianej przez asystencką młodzież kawiarni Mickey Mouse na czwartym piętrze nowoczesnego gmachu przy placu Luksemburskim. Kolorowe fotele mają tu śmieszne mysie uszy. Rozmawiamy o poselskich wystąpieniach plenarnych. Na przykład poseł Golik, dziś rano znowu spotkany przez nas U Pani Basi, interpelował kolejno w sprawie win, wódek i opium.

Pierwsze wystąpienie.

Golik: - Projekt rozporządzenia w sprawie znakowania wina COM 2007/372 nie zawiera zapisu odnośnie do możliwości stosowania nazwy "wino" w etykietowaniu wyrobów innych niż wino gronowe. A przecież takie nazwy handlowe jak "wino owocowe" czy "wino jabłkowe" są powszechnie znane konsumentom od wielu lat.

Druga interpelacja.

- Panie przewodniczący! Nazwa handlowa "wódka" powinna być zarezerwowana jedynie dla wódki produkowanej z tradycyjnych surowców, to jest zbóż, ziemniaków i melasy buraczanej. Wódka produkowana z surowców innych niż tradycyjne powinna zostać określona nazwą handlową: "wódka nietradycyjna", "napój spirytusowy wódkopodobny" lub "wódka niestandardowa". Na koniec, korzystając z okazji, chciałbym wszystkich państwa zaprosić na dzisiejszą degustację wódki...

Trzecia przemowa.

- Chciałbym wyrazić swoje poparcie dla projektu zalecenia Parlamentu Europejskiego dla Rady w sprawie produkcji opium dla celów medycznych w Afganistanie. Idąc za przykładem Turcji czy Australii, również w Afganistanie można wprowadzić licencje na uprawy maku...

Poseł Pęk pozdrawia z kraju leśnego runa

- Kiedy słucham bicia piany w wykonaniu nie-których panów, to myślę, że już lepiej, gdy bagno siedzi U Pani Basi i wcina pierogi - mówi Marta. - Na szczęście indywidualne przemowy to jedna minuta i tłumacze przestają tłumaczyć.

- Co się wtedy dzieje?

- W słuchawkach cisza, widać tylko, że poseł ustami rusza, więc raczej każdy już schodzi z mównicy.

Przejrzeliśmy protokoły z posiedzeń. Okazuje się, że nie każdy schodzi. Na przykład wybrany z listy LPR poseł Bogdan Pęk : - Panie Przewodniczący! Od dłuższego czasu z przerażeniem wysłuchuję pseudonaukowych wywodów, jakie odbywają się w sercu Europy. (...) Jestem w posiadaniu raportu podpisanego przez stu uczonych, z którego to raportu wniosek końcowy jest następujący: usiłowania zmierzające do przeciwstawienia się zmianie klimatu są ostatecznie bezsensowne. Proszę państwa! Nie ma żadnego dowodu naukowego, że jesteśmy w stanie zmienić cykliczną zmianę klimatu. Wydawanie setek miliardów euro na ten cel grzeszy po prostu przeciwko cywilizacji ludzkiej i rozumowi. Zarzucam Wam niekompetencję i...

Koniec tłumaczenia. Dalszy ciąg wypowiedzi posła odbierają tylko ci, którzy potrafią czytać z ruchu warg.

- ...korzystając z okazji, chciałbym w imieniu wszystkich przeciwników Konstytucji Europejskiej pozdrowić Wysoką Izbę i oświadczyć, że w Polsce pomimo kryzysu w Unii Europejskiej obrodziły grzyby, leśne runo, mamy się dobrze i ilość przeciwników konstytucji europejskiej gwałtownie rośnie. Jeszcze raz pozdrawiam.


4. LENIĄ SIĘ

Poseł Gierek musi oszczędzać czas

Ostatni przedwakacyjny miesiąc pracy parlamentu to lipiec. Tegoroczny przebiegał tak: między 1 a 3 lipca posłowie obradowali w komisjach - w Brukseli.

Od 7 do 10 odbywały się plena w Strasburgu, między 14 i 17 znowu Bruksela.

Tydzień - od 21 do 25 lipca - zgodnie z harmonogramem parlamentu deputowani powinni przepracować w macierzystych okręgach.

W środku tego tygodnia - 22 i 23 lipca - od rana do wieczora wydzwaniamy na chybił trafił.

Na początek biuro Bogdana Golika w Łodzi. Starsza kobieta przedstawia się jako asystentka i informuje, że nie ma żadnej możliwości spotkania się z szefem. - U nas pan poseł bywa bardzo, bardzo rzadko. Nie mamy harmonogramu jego przyjazdów do Polski, nie odbywają się żadne dyżury. Gdyby była pani jakąś znajomą, to może znalazłoby się jakieś rozwiązanie. A tak, to proszę dzwonić do biura w Lesznie.

Dzwonimy.

- Niestety, poseł przebywa za granicą - tym razem asystentka jest młoda. - Nawet jak się zjawi, nie wiadomo, czy będzie miał czas. Proszę przedstawić problem i zostawić numer telefonu. On zdecyduje, czy dojdzie do spotkania.

Łódzkie biuro Urszuli Krupy (z listy LPR): - Niestety, nie ma możliwości spotkania się z panią poseł. Od przyszłego piątku będzie na urlopie, a teraz nawet nie wiem, czy jest w kraju. Proszę zadzwonić może pod koniec sierpnia.

Nie zastaliśmy w biurach poselskich także Krzysztofa Hołowczyca (PO, Warmia i Mazury) Mieczysława Janowskiego (PiS, Podkarpacie), Witolda Tomczaka ("filmowca").

W biurze posła Bernarda Wojciechowskiego (LPR, Mazowsze) asystent wytłumaczył: - Pan poseł nie będzie miał czasu się spotkać. Jest ciągle bardzo zapracowany, a szczególnie teraz, w gorący, wakacyjny okres.

W biurze Adama Gierka (SLD) męski głos pouczył: - Trzeba się wcześniej zapisywać na takie spotkania! A i tak nie ma od razu możliwości bezpośredniej rozmowy. Bo pan poseł musi oszczędzać czas. Jest w Polsce rzadko. Ewentualnie wpada na weekendy, ale wtedy chce wypocząć. Więc najpierw trzeba nam przesłać swój problem mailem.

Poseł Wojciechowski: From Brussels with Love

Próbujemy kontaktu przez internet. Skutek ten sam, ale poznajemy bogactwo witryn poselskich. Na początek sprawdzamy Bogdana Pęka. Cała jego - jak sam określił na [link widoczny dla zalogowanych] - "działalność w Parlamencie Europejskim" - skwitowana jest jednym zdaniem-linkiem: "Wypowiedź z dnia 25.05.2005, Bruksela".

Niestety, nie sposób poznać treści wypowiedzi, bo link nie otwiera się po kliknięciu.

Kolejna strona - teraz posła Bernarda Wojciechowskiego (www.europosel.pl) - informuje nas, że ciągle jest "w budowie" - choć kadencja parlamentu powoli się kończy

Wojciechowski robi jednak w sieci co innego: prowadzi blog. Otwieramy trzy ostatnie wpisy.

Jeden to komentarz do telewizyjnej audycji Kazimiery Szczuki o książkach: program nudny, a Szczuka "lekko duka".

Drugi poświęcony jest koledze posłowi Ryszardowi Czarneckiemu. Tytuł "Głupota zabrała się do myślenia". Treść niejasna.


Najciekawiej wygląda wpis trzeci pt. "From Brussels with Love". Zaczyna się tak: "Cholera, tylko patrzeć, jak sam Jack Kennedy nam się zwali na głowę! Odpowiedziałam: - Bo zamieszany w to jest niejaki Bernard Wojciechowski. To on zastrzelił tych dwóch gangsterów. Jest Polakiem i jakimś agentem, tajnej służby czy coś w tym rodzaju...".

W dalszym opisie swoich przygód jako tajnego agenta poseł przechodzi od cytatów z Iana Fleminga do własnej narracji i nie jest już tak ciekawie.

Poseł Hołowczyc posłuchał rady ojca

Jako trzecią z kolei sprawdzamy witrynę Krzysztofa Hołowczyca. Na bieżąco aktualizowana, pełna ciekawostek, jest nawet czterominutowy film "Zobacz, jak pracuje europoseł". Kamera towarzyszy rajdowcowi przy zajęciach w Brukseli. Hołowczyc przemierza korytarze, czyta dokumenty, składa podpisy, wydaje polecenia asystentowi. Wreszcie siada w swym biurze na tle dwóch pustych półek i opowiada o europejskiej dyplomacji. Przy okazji wykłada swoje credo:

- Ojciec mnie uczył, że trzeba albo coś robić dobrze, albo wcale.

Sprawdzamy aktywność posła na oficjalnej stronie europarlamentu. Wystąpienia indywidualne - zero, sprawozdania w imieniu komisji bądź frakcji - zero, wystąpienia plenarne - zero.

Poseł najwyraźniej wybrał "wcale".

- Nie powiem, żeby wszyscy moi koledzy pracowali - Lidia Geringer de Oedenberg, była dyrektorka festiwalu Wratislavia Cantans, jak zwykle wyraża się kulturalnie. - Jedną z przyczyn lekceważenia jest traktowanie Brukseli jako poczekalni przed kolejnymi wyborami do Sejmu w Warszawie. Koledzy uważają, że praca w kraju jest dużo ciekawsza, że tam przynajmniej mają na coś wpływ.

PS Od nowej kadencji (wybory w przyszłym roku) płace polskich europosłów wzrosną do ok. 7000 euro miesięcznie (ponad 20 tys. zł). Parlament zrównuje bowiem gaże deputowanych w całej Europie.

Diety będą wypłacane nadal - bez zmian. Nie zmniejszą się - a być może wzrosną - wydatki na biura i płace personelu.


Źródło: Duży Format
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 15:02, 27 Sie 2008    Temat postu:

co mogę napisac po przeczytaniu,
to przecież:

polityczna elita tego kraju!!!

wybrana w wolnych wyborach!!!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jap_1
prawie lider
prawie lider



Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów

PostWysłany: Sob 17:36, 30 Sie 2008    Temat postu:

Scyzoryk się otwiera, to fakt.
Natomiast co do faktów, trudno je wszystkie zweryfikować, ale strona Bogdana Pęka akurat taka pusta nie jest, jak napisano. To sprawdzić można:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jest 26 materiałów z Parlamentu Europejskiego, a nie jeden nieotwierający się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:19, 01 Wrz 2008    Temat postu:

1) nie zaglądałem tam wczesniej,
ale brak jest daty ostatniej aktualizacji strony.
może ktoś był na stronie wczesniej
i potwierdzi kiedy te materiały tam sie znalazły?

2) wiesz każdy materiał idzie przez naczelnego, takze nie wierzę, że dziennikarze takiego babola by puścili...w dużym formacie
choć wiadomo, to tylko wyborcza....

3) a co do hołowczyca, to nie od dzis wiadomo, że ma niezłych ludzi od pr. czy ktoś pamieta co on w karierze sportowej wygrał?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jap_1
prawie lider
prawie lider



Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów

PostWysłany: Pon 21:17, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Trochę z innej beczki, ale też na ten sam temat. A to akurat wiąże się z moim zawodem, czyli telekomunikacją:
Internet się rozwija, urządzenia do wideokonferencji są już naprawdę doskonałe. Bazy danych, szyfrowanie, szyfrowane sieci VPN itp. itd.
Tak na dobrą sprawę można zrobić wszystko nie ruszając tyłka z wygodnego fotela.
A te byki wędrują po świecie, wożą tony dokumentów i wielotysięczną obsługę tego badziewia chyba tylko po to, aby im nie obcięto kasy na diety, hotele, taksówki, fundusze reprezentacyjne ... Najlepiej zorganizować jedno biuro w Brukseli, drugie w Paryżu, następne w Tokio, a jeszcze inne na Hawajach. W końcu może nie tylko Europę zjednoczymy, ale cały świat.
Jak integracja, to integracja. A internet dla maluczkich i "naszej klasy". Evil or Very Mad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lucyfer
jestem tu 24/24
jestem tu 24/24



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 6671
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: gmina Babice - Prawie jak Polska :)

PostWysłany: Pon 22:45, 01 Wrz 2008    Temat postu:

jap_1 napisał:
Trochę z innej beczki, ale też na ten sam temat. A to akurat wiąże się z moim zawodem, czyli telekomunikacją:
Internet się rozwija, urządzenia do wideokonferencji są już naprawdę doskonałe. Bazy danych, szyfrowanie, szyfrowane sieci VPN itp. itd.
Tak na dobrą sprawę można zrobić wszystko nie ruszając tyłka z wygodnego fotela.


Można jak najbardziej, w ten sposób pracuję z całą kulą ziemską.

Cytat:
A te byki wędrują po świecie, wożą tony dokumentów i wielotysięczną obsługę tego badziewia chyba tylko po to, aby im nie obcięto kasy na diety, hotele, taksówki, fundusze reprezentacyjne ... Najlepiej zorganizować jedno biuro w Brukseli, drugie w Paryżu, następne w Tokio, a jeszcze inne na Hawajach. W końcu może nie tylko Europę zjednoczymy, ale cały świat.
Jak integracja, to integracja. A internet dla maluczkich i "naszej klasy". Evil or Very Mad


Wiesz, oni mają jeden problem z Internetem - przez niego nie da się napić Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 17:51, 02 Wrz 2008    Temat postu:

oj chyba po zmierz do zkaońćzenia tej koalicji...

Kwiatki za 40 tys. złotych - czyli nieprawidłowości w Funduszu Składkowym
jas, Gazeta.pl2008-09-02, ostatnia aktualizacja 2008-09-02 12:33
PRZEGLĄD PRASY.

Brak faktur i dokumentów, nielegalnie dzielone pieniądze a na dokładkę kwiaty i obsługa gastronomiczna 38. Kongresu Światowego Rolnictwa w sumie za 110 tys. złotych - takie są wstępne wyniki kontroli Kancelarii Premiera w KRUS i Funduszu Składkowym, do których dotarła Rzeczpospolita.

krus.gov.pl Fundusz Składkowy powinien zajmować się finansową obsługą rolniczych ubezpieczeń. Kontrolerzy mieli zastrzeżenia przede wszystkim do finansowania przez Fundusz organizacji działających na rzecz rolników i ich rodzin. W zeszłym roku wydano z niego ponad 14 mln złotych, brakuje jednak faktur i dokumentów. Pieniądze przyznawano wedle uznania, najwięcej wydano na letni i zimowy wypoczynek dzieci rolników. Fundusz sfinansował też 38. Kongres Światowego Rolnictwa. Na "zakup materiałów roślinnych do dekoracji hotelu" wydano 40 tys. złotych, a na "zakup usług gastronomicznych" ponad 70 tys. Funkcjonowanie biura zarządu FS w zeszłym roku kosztowało ponad 35 mln złotych.

Szef Funduszu, a przy okazji szef KRUS, Roman Kwaśnicki (PSL) nie odbiera telefonów od dziennikarzy. Okazało się, że jego służbowy samochód ma przejechane już 40 tys. kilometrów. Większość wyjazdów pod pretekstem służbowych prowadziła przez Szklarską Porębę i Jelenią Górę, gdzie Kwaśnicki ma domy. Obecnie też jest na wyjeździe. Jego zastępca odmawia komentarza.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jap_1
prawie lider
prawie lider



Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów

PostWysłany: Wto 21:10, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Lucyfer napisał:
Wiesz, oni mają jeden problem z Internetem - przez niego nie da się napić Very Happy
Trzeba było tak od razu! Ja ich posądzam o pazerność na pieniądze, a oni wędrują w tak szczytnym celu po świecie. Nie szkoda im nawet własnego zdrowia, tak się poświęcają dla zbliżenia narodów. Toż to każdy powinien docenić! Wink Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum :.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: Strona Główna -> TEMATY ARCHIWALNE 2008 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin