 |
:.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.: STARE BABICE
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
RJ
Gość
|
Wysłany: Nie 18:06, 30 Lis 2008 Temat postu: Rekolekcje adwentowe 2008 |
|
|
Jestem raczej powściągliwy w ocenie innych, ale dzisiaj nie wytrzymam. 30 listopada 2008 byłem razem z żoną w Kościele na Mszy Świętej o 16:00 i jestem bardzo rozczarowany co do Rekolekcjonisty. Spodziewałem się wprowadzenia w adwent, duchowego przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Liczyłem na duchowe drogowskazy, pomoc w zgłębieniu wiary, odnalezienie nowych aspektów, odkrycie dotąd nieodkrytego. Spodziewałem się kazania które coś zmieni w moim życiu, pobudzi mnie do działania, do lepszego, do poprawy, kazania które wzmocni moją wiarę, wskaże kierunek. A w zamiast tego usłyszałem byle jaką pogaduszkę nie przystającą do Świętego miejsca jakim jest Kościół, pogaduszkę na poziomie taniej knajpy albo budki z piwem. Dużo słów zero treści, zero konkretów. Bełkot, bełkot i jeszcze raz bełkot, płytki z którego nic nie wynika. Kupa bzdur o wszystkim i o niczym. Nie wyniosłem z tego kazania kompletnie nic, nudziłem się i jestem zbulwersowany. Rekolekcjonista jest duszpasterzem parlamentarzystów i jak widzę dopasował swoje kazanie do ich beznadziejnego poziomu.
Obawiam się i to poważnie o kleryków jeśli mają takiego wykładowcę to za kilka lat trzeba będzie się zmuszać do wyjścia do Kościoła. Ja już dzisiaj w czasie kazania zastanawiałem nad tym że jeśli tak mają wyglądać całe rekolekcje to strata czasu i przykry obowiązek. Na szczęście do Kościoła chodzę dla Pana Boga a nie dla księży ale , szkoda że ci nieprzygotowani i głoszący takie byle jakie jak dziś kazania odpychają ludzi od Kościoła. A później dziwią się że frekwencja z roku na rok spada, po takich kazaniach sam nie mam chęci iść jutro.
Drogi rekolekcjonisto: jeśli przeczytasz ten wpis nie obrażaj się na mnie, piszę o moich odczuciach a są one jak widać negatywne. Ja wychodzę z założenia że jak coś robię to robię to najlepiej jak potrafię i wież mi że bez przygotowania wygłosiłbym lepsze kazania i jestem przekonany że tak samo myśli większość tych którzy mieli nieprzyjemność Ciebie słuchać. Będę się modlił za Ciebie o natchnienie, a Ty poprostu dobrze się przygotowuj bo stajesz przed ludźmi którzy czekają na pomoc z Twojej strony, na wsparcie, wskazówki. Nie lekceważ obowiązku jaki na Tobie spoczywa i pamiętaj że masz być przewodnikiem do nieba, a nie opowiadaczem bzdur z których nic dobrego nie wynika.
Wybacz ostre słowa.
Drodzy parafianie napiszcie co Wy o tym sądzicie. Pozdrawiam.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 20:07, 30 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Drogi Parafianinie,
1) widać twoje modlitwy przyniosły efekt bo kazanie o 18 trafiało gdzie miało, a nie łatwo rozweselić krecią duszę...także bardzo Ci dziękuję.
2) ja z kolei nie rozumiem o jakim obowiązku uczęszczania na rekolekcje piszesz? jeżeli jesteś w stanie pisać kazania, to chyba rozumiesz, że to nie obowiązek tylko prośba.
Pozdrawiam!!!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
żwirek@ach
Gość
|
Wysłany: Pon 9:09, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Ja też mam dobre wrażenia z wczoraj. To prawda, styl jest inny, ale przecież wiara dotyka różnych płaszczyzn życia!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
osito
więcej niż znawca

Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 251
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonki
|
Wysłany: Pon 20:02, 01 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Też byłem w niedzielę o 18 i choć kazanie mogłoby się niespodobać głównie kobietom, moja żona obśmiała się i później nawet sobie porozmawialiśmy na pokrewne kazaniu tematy. Cel Ojca Rekolekcjonisty został więc osiągnięty, przynajmniej u mnie w rodzinie. Teściowa była na 9:30 i choć to starsza już kobieta, też jej się podobał styl prowadzenia rekolekcji...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez osito dnia Pon 20:03, 01 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 11:25, 02 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
osito napisał: | Też byłem w niedzielę o 18 i choć kazanie mogłoby się niespodobać głównie kobietom, moja żona obśmiała się i później nawet sobie porozmawialiśmy na pokrewne kazaniu tematy. Cel Ojca Rekolekcjonisty został więc osiągnięty, przynajmniej u mnie w rodzinie. Teściowa była na 9:30 i choć to starsza już kobieta, też jej się podobał styl prowadzenia rekolekcji... |
Bo to jest takie mówienie bez zachowania dystansu. Jak do Przyjaciół?? Takie miałem wrażenie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
RJ
Gość
|
Wysłany: Czw 10:08, 04 Gru 2008 Temat postu: i po rekolekcjach |
|
|
Witajcie! Po niedzielnej Mszy Świętej o 16:00 dość ostro zganiłem Rekolekcjonistę w poniedziałek i wtorek byliśmy z żoną na 19:30 i muszę przyznać że było znacznie lepiej. Najwyraźniej Rekolekcjonista musiał się rozkręcić. Co prawda pozostaję nie przekonany co do stylu ale z kazania w poniedziałek i we wtorek dało się wyłowić coś dla siebie i za to dziękuję księdzu. Być może to zamierzone i celowe działanie ale nie bardzo podoba mi się styl kazań, wiem i to doskonale z własnego życia i pracy że do młodzieży można bez problemu dotrzeć bez uciekania się do ich języka. Poza tym mówienie o Panu Bogu jak o koleżce nie przystoi, po prostu nie przystoi zwłaszcza księdzu. Dodatkowo mam nieodparte wrażenie że po tych kazaniach przynajmniej kilka młodych osób spróbuje ,,zasmakować" grzechu.
Ale najważniejsze że do mnie dotarło kilka nowych tez, odkryłem dotąd nieodkryte, znalazłem coś dla siebie. Z całą pewnością po tych rekolekcjach inaczej patrzę na swoje życie, Cel został osiągnięty. dziękuję Rekolekcjonisto. Pozdrawiam wszystkich.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jap_1
prawie lider

Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów
|
Wysłany: Czw 13:20, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Nie można poznać Boga, nie poznając człowieka. I to ksiądz Piotr chciał nam uświadomić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 16:23, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
jap_1 napisał: | Nie można poznać Boga, nie poznając człowieka. I to ksiądz Piotr chciał nam uświadomić. |
hmmmm..... No ale Adam poznał Boga nie poznając człowieka?
Nie mówiąć o tym, że ludzie przed Chrystusem, znali przecież innych ludzi, ale czy przez nich mogli poznać Boga? Ja myślę, że tu raczej chodzi o rozpoznanie Boga w drugim człowieku? w swoim życiu?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jap_1
prawie lider

Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów
|
Wysłany: Czw 23:22, 04 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
To, co napisałem, można interpretować na różne sposoby, ale ja mam głównie na myśli zdobywanie umiejętności poznawania innych ludzi. Mąż żonę, żona męża itd. My często nawet nie staramy się zrozumieć istoty drugiej osoby, a nawet jeśli się staramy, to nam nie wychodzi. Przez to krzywdzimy się nawzajem, dogadać się nie potrafimy. Awantury, depresje, rozwody. Wtedy nawet nie ma głowy na myślenie o Bogu. Znam kobietę, która powiedziała: Skoro to życie takie pełne niesprawiedliwości, to po co mi życie wieczne. Bo ma problemy zdrowotne, bo nie dogaduje się z mężem, bo, jej zdaniem, mąż jest do niczego. Ale jak mąż chce z nią porozmawiać, trafia na mur nie do przejścia, bo ona już sobie opinię o nim wyrobiła i nie chce słuchać. I tak tkwią obok siebie, ale nie razem. Słowo "kochany" jest dla psa, a mąż tego nie usłyszał chyba od ślubu. Wpadł w taki dołek, że nawet do spowiedzi nie idzie, bo nie może się skupić nad rachunkiem sumienia, a nie chce tego załatwiać byle jak. Oboje są świetnymi ludźmi, serdecznymi, nikomu nie robią świństwa, tylko siebie nawzajem nie rozumieją. To jak mogą zrozumieć Boga, którego nigdy nie widzieli. Jak On nie pasuje do wyobrażeń i wymagań, to go odrzucają.
Długo by o tym można pisać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 11:10, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
żwirek@ach napisał: | Ja też mam dobre wrażenia z wczoraj. To prawda, styl jest inny, ale przecież wiara dotyka różnych płaszczyzn życia! |
Prawda to. Trzeba też chyba zrozumieć parę rzeczy...
Anna Dąbrowska
nauka o ośmiu demonach według Ewagriusza z Pontu
Ewagriusz twierdził, że istotą walki ze złem jest uwolnienie się od grzechu wewnętrznego, tego i popełnionego w myśli. Dlatego celem ludzkiego życia jest apatheia, beznamiętność. Nie ma ona nic wspólnego z bezczynnością czy brakiem życiowej energii. Beznamiętność to wolność
Pokusy zmysłowe zwalczał kąpiąc się w lodowatej wodzie. Pokusę bluźnierstwa - wystawiając ciało na ukąszenia owadów. Na wzór swojego mistrza Abby Makarego z Aleksandrii przez wiele lat pościł radykalnie, posilając się jedynie wydzielonymi porcjami chleba i wody. Doprowadziło go to do tak dużych kłopotów trawiennych, że sam mistrz zalecił mu złagodzenie diety. Odtąd jadł surowe warzywa i pił wywary ziołowe. Jednocześnie nieustannie się modlił, studiował Pismo Święte i spisywał doświadczenia swoje i tych, którzy tak jak on, z miłości do Chrystusa, wybrali życie na pustyni. Tak Ewagriusz walczył z demonami, a było ich dokładnie osiem.
demon pierwszy: obżarstwo
Od tego demona nie można się wyzwolić inaczej, jak tylko przez post i wstrzemięźliwość (umiarkowanie). Dlatego mnisi podejmowali posty, aby ograniczyć do minimum działanie zewnętrznych bodźców. Podstępny demon, wykorzystując wyobraźnię, podsuwał im obrazy dawnych uczt i wzbudzał w nich różne fantazje kulinarne. W ten sposób dążył do tego, aby mnich opuścił pustynię, a jeśli nie, to chociaż złagodził praktykowane posty, co w efekcie doprowadzi go do utraty poczucia sensu przebywania w odosobnieniu. Kuszony mnich lękał się też, że z powodu surowego postu utraci zdrowie i umrze w strasznych męczarniach. Ewagriusz odkrył, że istnieje demon radykalizmu ascetycznego. Uległy mu mnich chce naśladować radykalnych mistrzów i jednocześnie, aby nie ujawnić własnej słabości, odmawia przyjęcia pomocy innych. Pogardza własnym ciałem, a przecież celem ascezy nie powinno być odrzucenie tego daru Bożego, ale oczyszczenie i scalenie w jedno z duszą. Mnich poszczący ponad miarę koncentruje się na swoim pseudodoskonaleniu i zapomina o potrzebach innych ludzi. Oprócz umiarkowania obroną była gościnność i kontrola własnej wyobraźni, tak, aby demon obżarstwa nie mógł się nią posłużyć.
demon drugi: nieczystość
Pontyjski mnich nie był zwolennikiem traktowania sfery erotycznej człowieka jako złej, tak jak robili to manichejczycy. Przestrzegał jednak mnichów, którzy dobrowolnie wybrali życie w samotności, przed uleganiem demonowi nieczystości. Demon kusząc pustelnika wykorzystywał naturalną u człowieka potrzebę bliskości i posiadania potomstwa. Myśli nieczyste rodzą się w wyobraźni najczęściej za pośrednictwem rzeczy widzialnych, dlatego pustelnicy powinni unikać niepotrzebnych spotkań z kobietami, dotykania ich i patrzenia na nie. Kuszony mnich mógł jednak kompensować brak bliskości z kobietą przez sny i wyobrażenia erotyczne. Budząc się w nocy widział wokół siebie dzikie bestie, które przemieniały się w bezwstydnie tańczące kobiety.
Ewagriusz zdawał sobie sprawę, że niemożliwe jest całkowite wyzwolenie się z naturalnych pragnień seksualnych. Dlatego podkreślał, że w walce z demonem chodzi głównie o to, aby namiętność nie przejęła kontroli nad człowiekiem. Czasami demon namawiał też mnicha do opuszczenia pustyni, ukazując wstrzemięźliwość jako bezsensowną, a Boga jako tyrana, który wymaga rzeczy ponad ludzkie siły. Ścisły post, czuwanie nocne, modlitwa oraz powściągliwość powodują, że demon, nienawidzący udręki ciała, ucieka. Pustelnik powinien też opowiadać innym o swoich upadkach, a nie szczycić się trudami ascezy.
demon trzeci: chciwość
Chciwość wraz z szukaniem próżnej chwały i obżarstwem jest przyczyną wszystkich innych namiętności. Te trzy pokusy podsuwał przecież Chrystusowi diabeł, kusząc Go na pustyni. Demonowi chciwości nie chodzi tylko o obudzenie pragnienia posiadania pieniędzy, ale przede wszystkim o to, aby człowiek chciał zdobyć władzę nad całym światem. Pieniądze są jedynie środkiem do osiągnięcia tego celu. Zdaniem Ewagriusza chciwcem nie jest ten, kto ma pieniądze, ale ten, kto nieustannie o nich myśli i ich pożąda. Można więc być chciwym będąc bogatym jak i biednym. Demon może kusić mnicha wspomnieniami o przeszłym bogactwie, z którego zrezygnował, albo o rzeczach, które mógłby mieć. Stosując tę strategię powoduje rozdwojenie pragnień - mnich na zewnątrz wyrzeka się bogactwa, ale gromadzi w sercu. Ewagriusz porównuje bogatego mnicha do psa uwiązanego na łańcuchu, który stracił wolność na rzecz zniewalającej go troski o posiadanie pełnej miski. Opanowany przez demona mnich staje się nienasyconym szaleńcem, u którego chciwość wzbudza nieustanny lęk o przyszłość, a przez to odbiera mu radość życia.
Czasami demon zmienia strategię. Mnich może pod jego wpływem zabiegać o pieniądze wśród ludzi bogatych, pod pozorem rozdania ich potem ubogim. Wtedy prawdziwym celem staje się nie pomoc potrzebującym, ale pragnienie posiadania pieniędzy choćby na chwilę, by nacieszyć nimi oczy. A przecież prawdziwy uczeń Chrystusa powinien dzielić się tym, co ma, a nie tym, co dopiero zdobędzie. Najlepszą obroną przeciwko demonowi chciwości jest ubóstwo, jałmużna, zawierzenie Bogu, a także nieużalanie się nad własną biedą i równe traktowanie biedaków i bogaczy.
demon czwarty: smutek
Symbolem smutku według Ewagriusza jest żmija. Jej jad, zgodnie z przekonaniem antycznych lekarzy, w niewielkich ilościach niszczy inne trucizny, nadmiar zaś zabija. Ewagriusz, podobnie jak św. Paweł, rozróżnia dwa rodzaje smutku. Jeden z nich pochodzi od Boga i jest konsekwencją popełnionej przez człowieka nieprawości. Wiąże się z poczuciem żalu i skruchy, co prowadzi do nawrócenia. Jego objawem są łzy, rozmyślanie o śmierci i Bożym sądzie. Drugi rodzaj smutku powstaje w sercu człowieka, kiedy rozmyśla on
o tym, co w jego życiu się nie spełniło, i powoduje powolne obumieranie duchowe. Taki człowiek, nawet jeśli będzie doświadczał jakiejś przyjemności duchowej lub cielesnej, nie będzie w stanie jej odczuć ani się nią cieszyć, bo jego dusza jest„jak wysuszona". Najgorsze jest to, że nie może też nikogo poprosić o ratunek, ponieważ demon smutku izoluje go od innych ludzi, zamykając w niewoli własnej wyobraźni i niespełnionych pragnień. Demon chce odebrać człowiekowi radość życia, która jest darem Bożym. Atakuje najczęściej ludzi samotnych, żyjących w odosobnieniu. Mnich kuszony przez demona smutku nie cieszy się obraną drogą, unika spotkań z braćmi. Rozmyślając ciągle o przyjemnościach, pragnieniach, których nie może osiągnąć, staje się coraz bardziej sfrustrowany. Doprowadza go do gniewu, smutku a nawet szaleństwa lub samobójstwa.
Demon smutku utrudnia także oczyszczenie serca po grzechu, sprawiając, że człowiek nieustannie pamięta o złu i zamyka się na Boże miłosierdzie. Jedynymi skutecznymi środkami w walce z tym demonem są: radość, otwarcie się na innych ludzi, wytrwałość i modlitwa.
demon piąty: gniew
W sercu człowieka ulegającego demonowi gniewu rośnie nienawiść do świata, ludzi i Boga. Człowiek taki stopniowo staje się podobny do bestii. Jest krytykancki, nieufny, zawzięty, oczernia innych. Ponieważ nie może zrealizować własnej wizji świata, wpada we frustrację, a ta prowadzi go do gniewu. Nie potrafi znieść grzeszności innych, uważając jednocześnie, że sam jest niemal doskonały. Demon wykorzystuje nawet błahy pretekst, aby wywołać w sercu człowieka gniew. Czasami zwyczajne codziennie zajęcia, drobne sprawy czy wydarzenia, które potoczą się niezgodnie z zamierzeniami człowieka, mogą wzbudzić w nim gniew. Owładnięty nim nie może nawet spokojnie spać, gdyż męczą go senne koszmary, w których wspina się stromymi ścieżkami, spotyka krwiożercze i jadowite bestie, przed którymi ucieka. Mnich opanowany przez demona gniewu traci w pewnym momencie zdolność odróżniania snu od jawy, w celi widzi dym i bestie, jego organizm słabnie, umysł popada w obłęd. Demon może też wykorzystywać skrywaną w sercu urazę. Dlatego poznanie własnych myśli i lęków, miłość bliźniego, przebaczenie, wielkoduszność, cierpliwość, łagodność i wyrozumiałość dla słabości innych oraz modlitwa Psalmami pełnią kluczową rolę w walce z tym demonem.
demon szósty: acedia (lenistwo)
Ten demon atakuje mnicha najczęściej w południe. Wówczas dzień dłuży się, tak jakby miał pięćset godzin. Mnich nie może się doczekać pory posiłku, jest niespokojny i ciągle wygląda przez okno. Ogarnia go duchowe lenistwo i fizyczna ociężałość. Jest jak nierozumne zwierzę, z przodu ciągnięte przez pożądliwość, z tyłu popychane i bite przez nienawiść. Ten demon, w przeciwieństwie do innych, dotyka całej duszy człowieka i sprawia, że pożąda on tego, czego nie ma, a nienawidzi to, co ma. Duchowe zniechęcenie, znużenie, oschłość, tchórzostwo, przygnębienie, niezdolność do koncentracji, obrzydzenie, atonia (osłabienie) duszy, jej paraliż to określenia opisujące stan człowieka w acedii. Ewagriusz mówi, że żonaty mężczyzna będąc w stanie acedii zmienia żonę, ponieważ obwinia ją o swoje cierpienie. Mnich z kolei chce uciec z celi łudząc się, że w innym miejscu będzie mu lepiej. Ma subiektywne poczucie opuszczenia przez braci, mistrza duchowego, oczekuje od nich pocieszenia, a nie otrzymując go oskarża ich o obojętność i brak miłości. Nikt nie jest jednak w stanie pomóc takiemu człowiekowi, ponieważ toczy on wewnętrzną walkę, w której przeciwnikiem nie jest żona, współbracia, koledzy z pracy, ale zranione „ja". Jedynym lekarstwem jest wówczas przetrzymanie tego stanu i staranie się o większy obiektywizm w ocenie sytuacji.
Czasami demon zmienia strategię. Człowiek wypiera gniew i złość towarzyszące poczuciu niespełnienia. Na zewnątrz jest opanowany, ale w jego sercu wszystko się „gotuje". A to powoduje, że jego dusza staje się nieczuła, niejako obumiera. Będący w takim stanie mnich modli się, ale nie sprawia mu to radości, żałuje za grzechy, ale nie odczuwa żalu. Najlepszym lekarstwem jest wtedy prośba o dar łez. Inna strategia demona polega na tym, że pobudza człowieka do nadmiernej aktywności. Mnich wówczas chętnie posługuje wśród chorych, kieruje nim jednak miłość własna, a nie bliźniego, dla chorych jest niewyrozumiały. Także ludzie świeccy uciekają przed pustką w pracoholizm, szczycą się tym, że nigdy nie odpoczywają, mają poczucie winy, gdy nie znajdują zajęcia.
Kryterium oceny jest tutaj intencja. Jeśli ktoś szuka w podejmowanym działaniu siebie, to choćby zamęczył się ascezą albo pracą dla Boga jest to bez wartości. Ewagriusz mówi, że wszelka przesada, brak umiaru pochodzą od złego ducha. Demony bowiem powstrzymują przed czynieniem tego, co możliwe, a skłaniają do robienia rzeczy niemożliwych. Lekarstwami w walce z demonem acedii są wytrwałość w powziętych postanowieniach oraz zachowanie właściwej miary.
Autorzy średniowieczni „demonem południa" nazwali poczucie bezsensu życia i niepokoju, jakie dotyka człowieka w „południe" życia, czyli około czterdziestego roku życia. C. G Jung nazwał to doświadczenie „kryzysem wieku średniego".
demon siódmy: próżność
Żeglarze wyrzucali w czasie burzy zbędne rzeczy po to, aby okręt miotany przez fale nie zatonął. Według Ewagriusza podobnie robią ci, którzy wybierają życie mnisze. Nie powinni jednak walczyć z namiętnościami w taki sposób, by widzieli to inni. W przeciwnym razie oddają się demonowi próżnej chwały. Są wtedy jak grzesznicy, którzy szczycąc się wyzwaniami rzuconymi Bogu, szukają podziwu ze strony innych. Przed demonem próżnej chwały ucieczka jest bardzo trudna. Każde bowiem zwycięstwo nad namiętnościami może stać się powodem próżności. Mnich „zapętla się" duchowo, ponieważ z jednej strony stara się oczyścić duszę, a z drugiej wpada w próżność i wzmacnia własne ego.
Człowiek opanowany przez tego demona ponad wszystko chce osiągnąć sukces, pragnie pierwszeństwa, nie dba o jedność z innymi braćmi czy współpracownikami. Uzależnia jakość swojego działania od pochwał. Jednocześnie sam nie potrafi chwalić innych. W ten sposób demon próżnej chwały otwiera drzwi duszy innym demonom i doprowadza ją do upadku. Czasami demon sprawia, że człowiek zabiega o towarzystwo ważnych osób lub wiąże się z różnymi znanymi instytucjami. Czuje się ważniejszy i lepszy od innych, ponieważ przebywa w elitarnych i wpływowych środowiskach. Jedynym skutecznym sposobem
walki z tym demonem jest wytrwała modlitwa, oczyszczanie motywacji podejmowanych wyrzeczeń i skromność.
demon ósmy: pycha
Demon pychy kusił mnicha zawsze jako ostatni. Najczęściej przedstawiał mu Boga jako bezsilnego, a wtedy miłość własna opanowywała wszystkie działania i myśli mnicha. Demon ukazywał też Boga jako faworyzującego jednych, a odrzucającego drugich. Podpowiadał mnichowi, że przecież bardziej niż inni zasługuje na względy Najwyższego, bo tyle wycierpiał, wybierając życie ascety. Mnich ulegając pokusie wierzył, że własnymi siłami pokonywał trudności. Ulegając pysze wracał niejako do początku swojej drogi, a nawet - jak twierdzi Ewagriusz - pogarszał swój stan, przed czym przestrzegał Chrystus (por. Mt 12,45).
Pontyjczyk nazywa pychę urojeniem, złą gorliwością, mroczną ułudą, zarozumiałością ciała. Opanowany przez nią człowiek stawia się na miejscu Boga i podkreśla swoją niezależność. Wcześniej czy później sam staje się jak demon, który go opanował. Nie przyjmuje napomnień, przypisuje sobie wszystkie zasługi, gardzi innymi. Wszystkich dookoła uważa za głupców, którzy nie dostrzegającego „wielkości". Poucza i nie toleruje słabości innych, pogardza grzeszącymi. Lekarstwem jest pokora, posłuszeństwo Bogu, cierpliwe znoszenie przeciwności losu i zniewag. Tylko człowiek akceptujący swoją zależność od Boga i ograniczoność jest w stanie cieszyć się życiem i ma szansę zdobyć prawdziwą Bożą mądrość. Mnich powinien opłakiwać swoje grzechy, a nie cudze, pamiętać o krzywdach, jakie wyrządziły mu demony, nie chwalić się czynionym dobrem i słuchać swojego kierownika duchowego.
opr. aw/aw
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jap_1
prawie lider

Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów
|
Wysłany: Pią 13:19, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
A można było prościej, dać ten link:
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jap_1
prawie lider

Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wczoraj Ursynów, dzisiaj Kwirynów
|
Wysłany: Pią 13:30, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Tylko co to ma wspólnego z naszymi rekolekcjami? Jam prosty inżynier, ze wsi w dodatku. Jakbyś to napisał swoimi słowami, to może bym nad tym pomyślał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pueblo
prawie debeściak

Dołączył: 24 Wrz 2006
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stare Babice
|
Wysłany: Pią 19:16, 05 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
Dzięki takim rozważaniom zrobiło się milutko na Forum jak w Średniowieczu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|