:.:.: BABICKIE FORUM INTERNETOWE :.:.:

Gość

Nie ma żadnego wyboru bo być nie może. Nie wiadomo jaki to będzie rodzaj szkoły gimnazjum czy podstawówka. Dowiemy się tego dopiero 27 czerwca kiedy minister ogłosi jaki ma być system edukacji.
Nauczyciele podstawówek nie wiadomo dlaczego toczą pianę skoro ma to być jedyne gimnazjum w gminie to oni i tak pozostaną na tych samych zasadach w podstawówce. Tego starego skostniałego systemy w istniejących podstawówkach nikt nie zmieni. Chyba, że obawiają się konkurencji tego, że jakość nauczania w nowej szkole będzie wyższa pomimo niższych nakładów.(W przypadku utworzenia kolejnej podstawówki zamiast gimnazjum).

Gość

Gość

Gość

fwev · Gość

jak nie odciąży Borzęcina a gdzie będą chodziły dzieci z Koczarg

Gość

Niezależnie czy będą dwie podstawówki tj. w Koczargach i w Zielonkach czy jedna w Koczargach (gimnazjum w Zielonkach) to i tak Bożęcin zostanie odciążony. A poza tym co do tego ma w jaki sposób będzie prowadzone gimnazjum. Obecnie gmina dofinansowuje również prywatne przedszkola na terenie gminy ponieważ brakuje miejsc w przedszkolach publicznych.

Gość

Gość

Gość

Słuchałem na spotkaniu tych prawniczych korowodów dwóch prawników i było to najnudniejsze z całego spotkania. Jeżeli według aktualnego stanu prawnego nie jest możliwe przekazanie gimnazjum jakiejś fundacji to po co te bicie piany? ( Chociaż prawo każdej nocy może się zmienić) O tym czy będą gimnazja czy nie w tej chwili wie jedynie Jarosław K. O tym może dowiemy się po 27 czerwca.
Swoja drogą to nieźle zbłaźniły się panie z rady rodziców w sprawie ankiety przeprowadzanej przez UW przez studentów. Równie dobrze mogły mieć pretensje do księdza proboszcza o to że w jego parafii w ten sposób przeprowadza się ankiety.

Gość

Tomasz Szuba

Nie jest dla mnie żadną tajemnicą, żę internauci broniący na tym forum pomysłu Wójta to w większości wyselekcjonowana grupa urzędników (skierowani przez szefa do tego zadania), co było też już w niektórych wcześniejszych wpisach sugerowane, dlatego dyskusja w przedmiotowym wątku jest, jak kopanie się z koniem. Tu nie chodzi o żadne merytoryczne argumenty, tylko o zdyskredytowanie przeciwnika. Szkoda tylko (i jest to niesmaczne), że przypuszczono atak bezpośrednio w całe środowisko nauczycielskie, posuwając się aż do epitetów . Zawód nauczyciela był i jest w naszej kulturze jednym z najbardziej szanowanych. Dyskredytowanie bez żadnych podstaw zasług tej grupy zawodowej to niszczenie istotnej społecznej wartości. Obserwuję całą tę oświatową zadymę, rozmawiam z ludźmi na ulicy(ciągle chyba jestem osobą publiczną) i z całą pewnością stwierdzam, że pomysł z fundacją jest powszechnie krytykowany - nikt tego nie chce, nie tylko nauczyciele!!! Więc czemu Wójt się ciągle upiera, zamiast iść za głosem społeczeństwa, czemu z premedytacją szkodzi własnemu zapleczu samorządowemu? Mnie, żyjącemu od dawna z łatą gminnego opozycjonisty powinno to tylko cieszyć, ale nie cieszy...

biro

Jest taki stary frazes że "gmina to mała ojczyzna". Do tej sytuacji pasuje jak ulał.
Jak w naszej Ojczyźnie, łatwiej jest zdyskredytować adwersarza niż polemizować z jego poglądami. Jeśli zatem ktoś nie popiera fundacji to z pewnością jest nauczycielem a jeśli dopuszcza dyskusję na jej temat to jest urzędnikiem gminy.
Nie spodziewałem się, że nazwanie kogoś nauczycielem lub pracownikiem gminy to będa epitety.
Pozostaje zgodzić się z panem Szubą, że dyskredytowanie całej grupy zawodowej to niszczenie społecznej wartości, tyle że nie dotyczy to wyłącznie nauczycieli.

Nie mogę natomiast zgodzić się z przedmówcą, że rozmowy z ludźmi na ulicy pozwalają na stwierdzenie że "nikt nie popiera pomysłu z fundacją"
Gdybym miał oceniać poparcie dla "dobrej zmiany" w kraju na podstawie swoich rozmów z szerokim gronem znanych mi lepiej lub gorzej osób, to nie przekracza ono 10-15%.
Cóż z tego, skoro profesjonalne sondaże mówią coś innego.

Na całej pyskówce między "aferałami" i "odrywanymi od koryta" tracą bezpośrednio zainteresowani czyli dzieci i ich rodzice, ale kogo oni obchodzą...

Gość

Ostatnie zdanie mogłeś sobie darować Panie Szuba. Podważa i tak wysoce wątpliwą wiarygodność wcześniejszych panskich słow. Cieszy pana, bardzo cieszy że jest pole do walki z władzami gminy. Szkoda że nie interesuje pana dobro dzieci i rodziców.
Zarzuca pan ze ta dyskusja jest niemerytoryczna. A co panski wpis wniósł do tej dyskusji?
Może napisze pan dlaczego prowadzenie szkoly publicznej przez kogos innego niż gmina jest złe. Konkrety poproszę. X góry dziękuję.

Nie Szuba · Gość

Nie jestem Tomaszem Szuba, ale chętnie odpowiem, bo martwi mnie to, co się dzieje.
Są takie dziedziny państwa, gdzie decydować powinny argumenty inne niż maksymalizacja zysku. Tak jest np. w ochronie zdrowia czy właśnie w edukacji. Jeśli to na gminie spoczywa obowiązek zorganizowania jak najlepiej oświaty, to będzie ona szukała oszczędności, ale nie za wszelką cenę. jeśli budynek szkoły trzeba wyremontować, to gmina go remontuje, ponosząc koszty z tym związane. Jeśli to jest inny podmiot, to wie, że nowy budynek przez tych kilka lat jakoś wytrzyma, najwyżej oddadzą go gminie w stanie "do remontu generalnego". Jeśli fundacja czy firma wie, że wszystko, co zaoszczędzi na wypłatach/zakupie pomocy dydaktycznych/zorganizowaniu zajęć dodatkowych dla dzieci jest jej zyskiem, to jak myślisz, co zrobi? Wyda na uczniów czy na pensje dla zarządu? Umowa z gminą i tak jest podpisana na 6 czy 10 lat, to co szkodzi przez tych kilka lat wydoić maksymalnie tyle, ile się da? To, że w szkole będą pracować studentki, które już obroniły licencjat (czyli studiowały całe 3 lata, i to często zaocznie), i są w trakcie robienia magisterki, naprawdę ma znaczenie dla jakości tej edukacji. Bo za najniższą krajową nie ma co liczyć na nauczycieli z pasją i doświadczeniem. A jeśli nawet ktoś taki trafi przypadkiem do tej szkoły, to i tak zaraz z niej odejdzie, bo w każdej innej dostanie lepsze warunki pracy. Czy naprawdę chciałbyś, żeby twoje dziecko co rok (albo i częściej) zmieniało nauczyciela od jakiegoś ważnego przedmiotu? Zanim taki nauczyciel zorientuje się, co potrafią uczniowie, to już go nie ma w szkole, bo dostał ofertę pracy o 500 zł wyższą. Ja nie chcę, żeby moje dziecko uczyło się matematyki u 6 różnych nauczycieli, a angielskiego u 10, bo w głowie będzie miało sieczkę, a nie wiedzę.
Czy to wystarczająco merytoryczne?

Gość

Wysoce niemerytorycznie. Nauczyciele w szkole publicznej każdej musza spelniac wymagania określone przepisami prawa. Wiec nie ma mowy by nauczyciel nie posiadal odpowiedniego ptzygotoeania zawodowego.
jeśli chodzi o odanie budynku w stanie pogorszonym to znowu kulą w płot. W umowie pomiędzy stronami okresla się wzajemne obowiazki stron. Na marginesie - troska o mienie gminne chwalebna. Szkoda że tylko w slowach nie czynach.
Reszta argumentow to gdybanie. Z gdybaniem nie polemizuje - szkoda czasu.